Spis treści

Jak zapewnić swojemu kotu długie życie i uchronić go przed wieloma chorobami, wypadkami czy zaginięciem? Rozwiązanie jest banalnie proste: należy zamknąć go w domu. Niestety, nadal większość kotów w Polsce ma swobodę wychodzenia, a ich właściciele nie zdają sobie sprawy z tego, z jak dużym ryzykiem się to wiąże. Koty wychodzące nie tylko żyją krócej, ale też przyczyniają się do niekontrolowanego rozrodu i tysięcy kocich tragedii obserwowanych na ulicach polskich miast. Tymczasem jest alternatywa – wystarczy wyprowadzać koty na smyczy. Dlaczego warto? Koniecznie przeczytaj.
Kot na smyczy, czyli wilk syty i owca cała
Wyprowadzanie kota na smyczy jest świetnym rozwiązaniem dla osób, które z jednej strony rozumieją, że nie powinny pozwalać mruczkowi na swobodne wychodzenie z domu, a z drugiej żal jest im patrzeć, jak pupil całymi dniami przesiaduje na parapecie i wygląda przez okno.
Widok kota prowadzonego na smyczy jeszcze kilkanaście lat temu budził sensację. Dziś to coraz częściej norma, zwłaszcza w dużych miastach. Właściciele decydujący się na tę opcję wykazują się odpowiedzialnością. Nie narażają pupilów na problemy typowe dla kotów wychodzących, a jednocześnie zapewniają im porcję niezbędnego ruchu oraz możliwość przebywania na wolnym powietrzu.
Taki spacer z kotem może być doskonałym sposobem na zbudowanie silnej relacji z pupilem. Mruczek przekona się, że właściciel chce mu zapewnić rozrywkę i odrobinę swobody. Wystarczy dosłownie kilkanaście minut codziennego spaceru, aby w znacznym stopniu zaspokoić naturalną dla kotów potrzebę eksploracji.
Na wyprowadzanie kota na smyczy powinni się zdecydować także posiadacze domów jednorodzinnych z ogródkiem. Lepiej nie ryzykować swobodnego wypuszczania mruczka na wolne powietrze, ponieważ może się on zbytnio oddalić, wpaść pod samochód czy maszynę rolniczą, wejść na wysokie drzewo czy nawet zostać porwany – szczególnie, jeśli jest to kot modnej rasy. Tutaj znakomicie sprawdza się właśnie smycz, ewentualnie długa linka przywiązana do np. słupa.
Uwaga!
Decydując się na opcję z linką trzeba obserwować kota, czy przypadkiem się na niej nie powiesił.
Jak nauczyć kota chodzić na smyczy?
Najlepiej będzie rozpocząć taką naukę, gdy kot jest jeszcze młodziutki. Wówczas dużo łatwiej będzie mu zaakceptować taką formę spacerowania, ponieważ zarówno smycz, jak i szelki mogą być dla niego czymś ciekawym, atrakcyjnym, kojarzącym się z zabawą. Jednak naukę chodzenia na smyczy można rozpocząć w każdym wieku.
Na dobry początek potrzebne będą odpowiednie akcesoria, czyli szelki (koniecznie zamiast obroży) oraz długa smycz. Taki zestaw można kupić już za kilkadziesiąt złotych, nie jest to więc duży wydatek.
Mając szelki i smycz musimy pozwolić kotu się z nimi zapoznać. Częstym błędem popełnianym przez właścicieli jest zakładanie mruczkowi szelek na siłę. Zwierzak tego nie lubi, może się od razu zrazić i z nauki będą nici. Metoda małych kroków sprawdza się tutaj znacznie lepiej.
W momencie, gdy kot już zaakceptuje nowe wyposażenie, powoli i delikatnie zakładamy mu szelki. Teraz warto wyjść z nim na dwór i pozwolić mu swobodnie pobiegać, jeszcze bez przypinania smyczy. Gdy kot zaspokoi pierwszy głód wolności przywołujemy go i zapinamy smycz. Musi pozostać luźna – można ponownie pozwolić kotu na swobodę i ciągnięcie smyczy za sobą.
Pierwszy spacer
Nie powinien być zbyt długi – w zupełności wystarczy 15 minutowa przechadzka, która pewnie bardziej będzie przypominać przyglądanie się działaniom kota. Mruczki są bardzo ciekawskie, stąd nie licz na to, że kot będzie grzecznie spacerować przy nodze i nawet tego od niego nie wymagaj. Spacer ma być dla kota przyjemnością, formą urozmaicenia codzienności. Pozwól mu na maksimum swobody, oczywiście w granicach bezpieczeństwa.
Trudno jest też przewidzieć, jak kot będzie zachowywać się na smyczy. Jeśli ją zaakceptuje, nie będzie się przeciwko niej buntować, to można ogłosić sukces. Częstotliwość i długość spacerów zawsze dostosowujemy do potrzeb kota. Jeśli nie ma on ochoty odchodzić daleko od domu, to pozwólmy mu penetrować teren, wchodzić w głęboką trawę czy tarzać się w niej na luźnej smyczy, stopniowo zachęcając go do przechadzki.
Na pewno nie warto się też nastawiać na regularny trening chodzenia przy nodze. Koty to nie psy, są dużo mniej otwarte na tresurę i potrzebują zupełnie innych bodźców. Dużo lepiej jest więc skupić się na tym, aby kot zaakceptował zakładanie szelek i przypinanie smyczki, co pozwoli bezpiecznie wychodzić z nim na dwór i chronić go przed różnego rodzaju zagrożeniami.